SCUDETTO


Calabria: "Wujek próbował przekonać mnie do Juve, ale mu nie wyszło"

28 marca 2024, 12:59, Adam6 Wywiady
Calabria:

Davide Calabria, kapitan Milanu, udzielił wywiadu oficjalnemu radiu Serie A. Obrońca opowiadał o początkach swojej kariery, marzeniach czy piłkarskich idolach.

Czym jest dla ciebie Milan, jako kibica i kapitana? Wszystko, to było moje życie. Dorastałem w rodzinie kibicującej Milanowi i przed dołączeniem do klubu chodziłem na stadion. To była moja ścieżka rozwoju, odkąd skończyłem jedenaście lat. Od tego czasu jestem kibicem Milanu, mój wujek próbował przekonać mnie do Juve, ale mu nie wyszło. Pierwszy raz na San Siro byłem w wieku 6 lat na Lidze Mistrzów. To był Milan Ancelottiego, niesamowita drużyna: jedna z najlepszych w historii piłki nożnej. Moi rodzice dużo pracowali, ale kiedy przychodził weekend, liczyły się mecze. 

Zaczynałeś jako pomocnik, prawda? Dorastałem w prowincjonalnej drużynie i zacząłem grać w wieku pięciu lat z przyjaciółmi. Grałem cały czas, w szkole po niej. Zacząłem jako pomocnik w wieku pięciu, a potem siedmiu lat. Byłem lepszy na środku pola i zawsze lubiłem się tam poruszać, nawet dzisiaj. 

Kogo plakaty wisiały w twoim pokoju? Miałem plakat Kaki i kilka koszulek, nieoryginalnych, bo nie było nas wtedy na nie stać. Kakà był jednym z najlepszych zawodników w historii. Był jednym z ulubionych zawodników razem z Szewą To, co zrobił dla Milanu, było naprawdę niesamowite. Plakaty pomagają marzyć i czerpać inspirację. Miałem w Milanie wielu graczy, którzy byli dla mnie inspiracją. Widok, jak twoi idole osiągają ten poziom, daje ci motywację, aby samemu się rozwijać. 

Jakie było twoje dzieciństwo? Mój ojciec był murarzem, a mama otworzyła bar. Teraz ja tu jestem, żeby im pomagać. Nauczyli mnie ciężkiej pracy, stawiania czoła trudnym okresom nawet ekonomicznie. Jestem im wdzięczny, że poświęcali mi swój czas. Mój tata był bardziej na drugim planie przez pracę, mama była dla mnie najważniejsza i najczęściej ze mną była. Myślę, że poświęciła dla mnie wszystko i mój wujek też był bardzo blisko, ten za Juventusem (śmiech, red.). W gimnazjum moi rodzice odrzucili oferty Milanu, Atalanty i Brescii. Zdecydowaliśmy się na ten krok później. Trudność polegała na porannym dojeździe do szkoły do ​​Brescii, a potem mama zabrała mnie do autobusu, który zabrał mnie do akademii Milanu. Przez pierwszy rok miałem duże trudności, ale potem zacząłem się przyzwyczajać.

Miałeś jakieś trudności w twoim dzieciństwie? Tak, pierwsze miesiące były dość trudne, ale byłem za młody i moi rodzice byli blisko mnie. Nawet w okresie pobytu w internacie, wiosną, cierpiałam z powodu odległości od domu w wieku 16 lat. Nie chciałam się wycofać, ale próbowałam nowych rozwiązań, żeby poczuć się lepiej: cierpiałam wtedy z dala od rodziny. Ale moi rodzice i przyjaciele zawsze mnie wspierali. Rozmawiali ze mną i mówili, że to jest to. Chciałem to zrobić: dali mi wolną wolę. Ale to było naprawdę moje marzenie: nie mogłem i nie chciałem się poddać. Zawsze byłem zamknięty i niedojrzały, płacz mi pomagał. Zawsze zmagałam się z tym problemem. Ale jestem też bardzo zdeterminowany, by iść naprzód i nie chciałem płakać. 

Jakie było twoje marzenie? Moim marzeniem była gra w Serie A: Wydaje mi się, że kiedyś napisałem liścik, w którym mówiłem, że marzę o grze w finale Ligi Mistrzów. Nie chcę zabrzmieć arogancko, ale zawsze w to wierzyłem. Ta rzecz sprawiła, że ​​na dłuższą metę wygrywałem z innymi dziećmi, które miały więcej talentu. Plan B? Preferowałem szkołę rolniczą i zawsze pasjonowałem się światem wina. Nadal mnie to pasjonuje. Wiedziałem, że to albo piłka nożna. Innej drogi nie było. 

Z jednej z tych rzeczy musiałeś zrezygnować... Ta praca daje wiele na poziomie emocjonalnym i ekonomicznym. Oczywiście w poprzednich latach zrezygnowałam z życia takiego, jakie prowadzą inne rzeczy. Dorosłem trochę szybciej. Mogę uważać się za szczęściarza, ale nie jest powiedziane, że wszystko idzie gładko. Na przykład wcześniejsze opuszczenie domu nie jest takie proste. Nawet dla rodzica jest to trudne. 

Co zrobiłeś z pierwszą wypłatą? Zacząłem od minimum. Na pewno byłem za nią na kolacji z przyjaciółmi: w barze mamy. Zrobiliśmy mini imprezę. 

Jakie były twoje początki w Milanie? Na pierwszych testach byłem z przyjacielem. Już samo noszenie tej koszulki przez tę godzinę było cudowne. Mój przyjaciel był bramkarzem i zawsze się mierzyliśmy, czy strzelę mu gola. Nie przyjęli go: był bardzo dobry, ale trochę za niski. Początkowo mnie też odrzucili, ale dzień później zrobili mi kolejne testy w ośrodku treningowym i już wtedy zdecydowali się mnie przyjąć. 

Zmienili ci pozycję na obrońcę. Byłem pomocnikiem w trzyosobowym bloku, przez kilka pierwszych lat nie grałem zbyt wiele: nie byłem zbyt silny fizycznie. W wieku 14 lat Pippo Inzaghi z konieczności przesunął mnie na lewą obronę, a potem na prawą i tak już jest do dziś. Pomogło mi to również w rozwinięciu gry lewą nogą: była to przydatna droga rozwoju. Wierzę, że znajomość kilku pozycji pomogło mi w tym wieku. 

Komu z Milanu chciałbyś podziękować? Powiedziałbym, że Inzaghiemu, temu, który uczynił mnie podstawowym zawodnikiem i zapewnił mi stabilność. Zmiana nastąpiła dzięki niemu, a potem dzięki niemu zadebiutowałem też w pierwszym zespole. Dziękuję też Brocchiemu, ponieważ w jego sposób gry był bardzo przydatny do rozwoju inteligencji praktycznej i taktycznej. 

Jak to jest być trenowanym przez swoich idoli? Zawsze byłem osobą, która się nie poddaje. Jeśli pojawiają się problemy, jest to część gry. To sport, w którym napięcie i rywalizacja są normalne. Zawsze miałem wspaniałe relacje z Inzaghim, a mając 16 lat praca z taką legendą, to też jest skomplikowane. Czy miałem jakieś duże kłótnie z trenerami? Tak, miałem więcej niż jedną. Pierwsza i największa była z Montellą i nie pamiętam powodu, byliśmy bardzo źli i powstało lekkie napięcie. Teraz zawsze korzystam z okazji, żeby się z nim przywitać (śmiech, red.). To nie był przyjemny moment, ale powtarzam, to się zdarza i jest częścią gry: ważne jest, aby to zostało wyjaśnione. 

Miałeś aż siedmiu trenerów w ciągu dziewięciu lat w pierwszym zespole. W pierwszych latach Milan był inny, znajdował się w momencie trudności i zmian. Trudno było zarówno na poziomie ludzkim, jak i zawodowym. To nie był piękny okres dla Milanu, ale jak w życiu są chwile takie i takie. Milan powrócił i będzie rósł w siłę, tak jak to było w złotych latach.

Co powiesz o Scudetto? To był najważniejszy moment mojej kariery. Zwycięstwo po trudnym okresie było wielką nagrodą, szczególnie dla mnie, wychowanka. Piękny rok, także na poziomie ludzkim, zbudowały się piękne więzi między tymi zawodnikami. Zrobienie sobie zdjęcia z pucharem tutaj, w Milanello, było cudowne i mam nadzieję, że będziemy to robić częściej. Panowała bardzo pozytywna atmosfera, wszyscy dobrze się bawiliśmy, nawet ci, którzy grali mniej. A to podstawa. 

Jaki jest trener Pioli? Bardzo dobrze wczuł się w skomplikowany moment dla zespołu, ale także dla niego. Ta sytuacja zjednoczyła nas jeszcze bardziej: rozpoczęliśmy z trudnościami, ale gdy dotarliśmy do dna, musieliśmy się wspiąć ponownie i pokonać kolejne trudności. Trener nie poddawał się i wierzył w swoje dzieło. I tak było od pierwszego do ostatniego członka sztabu, jednocząc grupę, zwyciężyliśmy. 

Jaki był przełomowy moment w drodze po Scudetto? Miał miejsce dwa lata wcześniej, kiedy otrzymaliśmy mocne lanie w Bergamo. Ale myślę, że były też derby z bramkami Giroud. Ale także ten odważny mecz ze Spezią, w którym bramka nie została uznana. Było kilka momentów, nawet kilka spotkań także tutaj w Milanello, które w sezonie mają fundamentalne znaczenie dla ponownego zjednoczenia. To normalne, że zdarzają się chwile napięcia, ale nie mówimy o bójkach, ale o konfrontacji, która przynosi zespołowi dobre samopoczucie. 

Ile znaczy dla ciebie opaska kapitana? Ta opaska waży naprawdę dużo, jest jedną z najważniejszych w piłce nożnej. Z ludzkiego punktu widzenia wiąże się z większą odpowiedzialnością, także na boisku. Umiejętność bycia świetnym zawodnikiem jest niezbędna. osobą i przykładem lub inspiracją, także dla dzieci, które kibicują Milanowi i interesują się piłką. To ciężar, ale miło jest móc go nieść. 

Wiesz, kto przed tobą ją nosił... Zawsze o tym myślę. Dorastałem oglądając tych zawodników. Baresi był jednym z idoli mojego ojca. Grałem z synami Paolo Maldiniego i poznanie go było zaszczytem. Często o tym myślę i to jest wielka odpowiedzialność. 

A co powiesz o Maldinim? Nauczył mnie cierpliwości. Zawsze widziałem go bardzo spokojnego, z właściwym nastawieniem i manierami. Stawiał czoła temu sportowi, w dobrych i złych momentach, z odpowiednią dojrzałością. 

Czy widzisz siebie w Milanie po zakończeniu kariery? Nie sądzę, że chcę brać udział w zarządzaniu klubem po zakończeniu kariery, nawet jeśli jestem jeszcze na jej początku. Dla mnie ta opaska i ta koszulka zawsze będą częścią mnie. Zawsze już będę reprezentować Milan, to także wielka odpowiedzialność. Czy chciałbym zostać w Milanie do końca kariery? Tak, widzę siebie tutaj, dlaczego nie? Nigdy nad tym się nie zastanawiałem, ale tu dorastałem i bardzo chciałbym nadal być częścią tej rodziny.

Co sądzisz na temat tego, że opaskę w Milanie nosił Bonucci? To był wybór dokonany wówczas przez klub. Leo zawsze zachowywał się w stosunku do nas dobrze, zawsze był szczery i zachowywał się superprofesjonalnie. Znałem go też z drużyny narodowej i mogę tylko go chwalić. Rozumiem, że ludzie mogą mieć różne myśli, ale z ludzkiego punktu widzenia jest to osoba wyjątkowa, w tamtym momencie dał z siebie wszystko, co mógł. Został wybrany przez inne osoby, które były dla nas stosunkowo ważne, chcieliśmy po prostu wiosłować po tej samej stronie łodzi. 

Czy nazwałbyś siebie legendą? To byłoby dziwne. Dorastałam obserwując tyle gwiazd... Mam 27 lat i nadal nie uważam się za starego, mimo że z tą koszulką przeszedłem wiele. Mogę powiedzieć, że jeśli wciąż tu jestem, to to coś znaczy. 

Jaki jest najlepszy zawodnik, z jakim grałeś? Trenowałem z Kaką: jednym z idoli, obserwowanie go na treningu było fantastyczne. Jeśli chodzi o czysty talent, Menez, zrobił na mnie wrażenie. Nie mówiąc już o moich obecnych kolegach, jest wielu dobrych. 

Jak opisałbyś Leao? To czysta radość z gry. Ma wrodzony talent i przewagę nad rywalami. Musi potrafić zachować spokój, a wtedy boisko przemówi za niego. Nawet jeśli może wydawać się, że miewa wzloty i upadki , to liczby mówią co innego. Jeśli zrozumie swój talent, może zostać jednym lub najlepszym zawodnikiem na świecie. Jest to materiał na Złotą Piłkę, z tymi wrodzonymi cechami fizycznymi, których nie widzę u zbyt wielu graczy. Jeśli miałby instynkt strzelecki Mbappè, mógłby być godny Złotej Piłki. 

Czy ten Milan może osiągnąć poziom tego z twojego dzieciństwa? To będzie bardziej skomplikowane niż w poprzednich latach. W grę wchodzą także różne sytuacje gospodarcze. Pokazaliśmy jednak, że nawet nie mając wielkich pieniędzy, możemy z roku na rok podnosić poziom. Jesteśmy w tyle pod względem gospodarczym i marki w porównaniu z Premier League. Ale wszystko jest możliwe, pewnego dnia możemy to osiągnąć: jestem bardzo pewny siebie.

Jak skomentujesz wasze miejsce w lidze? Chcieliśmy wygrać mistrzostwo. Musimy jasno powiedzieć, że Inter zdobędzie niezwykłe Scudetto. Musimy być szczerzy wobec siebie i wszystkich i powiedzieć „brawo” za to, co zrobili. Ale my też radzimy sobie świetnie, w tempie, które dało nam ostatni tytuł.. Celem było dać z siebie wszystko, co w naszej mocy, a z liczbowego punktu widzenia robimy wszystko, co w naszej mocy. 

Czy Inter wygra Scudetto z wami w derbach? Jest jeszcze wcześnie, mamy mecze przed nami, ale chcemy je wszystkie wygrać, więc to się nie stanie. 

W reprezentacji zaliczyłeś tylko 7 występów. Dlaczego? Ciekawe pytanie. Myślę, że czasami kontuzje zamykły mi drogę do reprezentacji. Trener Mancini dokonywał swoich wyborów, nie moją rolą było je oceniać, a potem poprowadził kadrę go do zwycięstwa mistrzostwach Europy. Nigdy nie było między mną a kadrą nici, która sprawiłaby, że byłbym regularnie powoływany. Daję z siebie wszystko tutaj i jestem tu szczęśliwy. Jeśli powoła mnie reprezentacja narodowa, będę szczęśliwy.

Masz tatuaż Goku z Dragon Ball'a. Mój smok to AC Milan. Moje życzenie? Wygrać Ligę Mistrzów, tak jak mówiłem, gdy byłem mały.



6 komentarzy
Musisz być zalogowany, aby komentować
Giovanni Parafango
Giovanni Parafango
28 marca 2024, 20:30
wujek hooyek
0
Zuber
Zuber
28 marca 2024, 16:12
Chłop gdyby nie te częste kontuzje to byłby dużo wiekszym kozakiem. Nie rozumiem tu w ogóle hejtu na chłopaka. Forza Davide!
4
inzaghi67
28 marca 2024, 21:43
Dokładnie. Jeszcze przed pandemia był bardzo dynamiczny, szybki, nawet sadził mocne strzały z daleka jak Zambrotta.
Dollarummy, Ke$$ie odchodzą - źle. Chłopak chciałby spędzić karierę w Milanie - źle. Nie na brak lojalności się narzeka w ostatnich latach? I na latanie za kasą. A po covidzie i kontuzjach nie jeden obniżył loty. Forza Davide
2
Rossu
Rossu
29 marca 2024, 07:34
Muszą znaleźć sobie nowego kozła ofiarnego.
Davide nawet jak zagra dobry mecz i popełni choć 1 błąd, to zaraz wylewa się gówno z szamba.
3
Marios77
Marios77
28 marca 2024, 16:05
Szkoda że mu nie wyszło…
0
biedrus
biedrus
28 marca 2024, 14:08
Całkiem fajny wywiad, taki bez nadmiernego nadęcia. Rozmowa z normalnym chłopkiem
0

Zaloguj się

Zapamiętaj mnie Zapomniałeś hasło?

Zarejestruj się