Derby Mediolanu zakończone remisem. De Vrij odpowiedział Reijndersowi w 93. minucie. 1:1 w "derbach Holandii".
Po meczu finałowym o Superpuchar trener Sérgio Conceição i Rafael Leão komplementowali się wzajemnie w mediach. "Leão to fenomen" — mówił dla Mediaset trener Milanu. "Znam go od dawna, też jest Portugalczykiem. On jest typem zrelaksowanym, a ja spiętym [śmiech]. Musi jeszcze przyswoić 2-3 rzeczy i może być najlepszy na świecie. Ma wszystko i nie mówię tego, żeby się przypodobać. Ma niesamowity talent i jeśli odda go do dyspozycji drużyny, będzie jeszcze silniejszy. Według mnie pod koniec sezonu będzie jednym z najlepszych na świecie, nie mam co do tego wątpliwości".
"Nie znałem trenera osobiście, w reprezentacji zawsze dobrze o nim mówili i podkreślali, że to silna osobowość. To, co zrobił w kilka dni, jest niewiarygodne. Potrzebuję jego rad, od razu czułem, że bije od niego energia, jak tylko się pojawił. Wszyscy zrozumieli, co chce osiągnąć, zmianę widać na boisku i poza nim. W tych dwóch meczach nie odpuściliśmy do końca. Niektóre mecze wygrywa się mentalnością i trener wniósł to do drużyny" — zrewanżował się Rafael Leão. Dodał jeszcze zapytany o to, co sprawia, że drużyna zmienia się w przerwie: "Chęć i energia. Czasami popełnia się błędy, może się nie udać drybling albo podanie, ale nie można zapomnieć o woli walki. Wola zwycięstwa jest kluczowa, nikt nie może być pewny swojego miejsca, nie można czuć się w Milanie zbyt swobodnie. Zawsze trzeba dawać z siebie maksimum. Trener będzie mnie zachęcał do tego, żeby dawać z siebie maksimum, ja postaram się mu pomóc. Szanse na mój występ były nieduże, mogłem zagrać tylko w końcówce, ale trener i lekarze wierzyli, że dam radę. Bardzo się cieszę, że się udało i pomogłem drużynie".
Jednak ostatnie wydarzenia w naszym klubie wlały we mnie tyle entuzjazmu, że od paru dni chłonę wszystko, co publikują klubowe media, nie wyłączając żadnego treningu ani żadnej konferencji. I mam kilka obserwacji na temat Conceicao, które mogłyby umknąć w samej transkrypcji.
To, co rzuca się w oczy już po kilku interakcjach i wypowiedziach, to wielki autorytet. Sergio jest we Włoszech człowiekiem doskonale pamiętanym z czasów kariery zawodniczej. Był fundamentalny w absolutnie najmocniejszym Lazio w latach 1998-2000, kiedy naszpikowany gwiazdami klub zdobył scudetto i wicemistrzostwo oraz sięgnął po Superpuchar Europy, ogrywając United. W pytaniach dziennikarzy jest dużo nawiązań do tamtych czasów, a to o Inzaghiego, a to o Erikssona (a przecież w Lazio spotkali się wtedy także choćby Nesta, Nedved, Mancini, Stankovic, Simeone, Veron, Mihajlovic i inni).
Oprócz świetnej kariery zawodniczej jego reputację budują oczywiście wybitne wyniki w Porto z jakąś niedorzeczną średnią punktową i pamiętnym dwumeczem z Juve na czele. Obycie we włoskiej kulturze, pełna swoboda językowa, luz i żarty z dziennikarzami i ogromny szacunek środowiska piłkarskiego i medialnego do tego człowieka - to tak na sam początek, dla kontrastu z nieco drętwym Fonseką, który nie dość, że niezbyt mógł podeprzeć się swoją przeciętną karierą piłkarską, to jeszcze zawsze był we włoskiej piłce ciałem obcym. Uważam też, że był ciałem obcym w Milanie i nigdy nie stworzył choćby poprawnej relacji z drużyną. Jego próby budowania autorytetu przez wysyłanie krnąbrnych piłkarzy do klubu kokosa (to jego metoda, wcześniej w Romie padło na Dżeko) wyglądają tym bardziej kuriozalnie, kiedy widać, jaki posłuch wypracował sobie Conceicao w te kilka dni. Tu nawet nie ma czego porównywać. Sergio wchodzi do szatni i naturalnie koncentruje wokół siebie grupę. Nieosiągalne dla Fonseki.
Aż ciarki przechodzą na myśl, że gdyby ta agonia potrwała jeszcze kilka miesięcy, ryzykowalibyśmy odejściami najlepszych zawodników, którzy dali nam tyle pięknych chwil, a którzy zostali w ostatnich miesiącach kozłami ofiarnymi tragicznego zarządzania drużyną. Conceicao powiedział, że Leao brakuje 2-3 rzeczy do bycia najlepszym na świecie i że nie mówi tego, żeby być sympatycznym, ale że naprawdę tak uważa, a na koniec sezonu Leao będzie wśród najlepszych. Można zapisać i rozliczyć w czerwcu. Nie wiem czy się uda, wiem natomiast, że miesiąc temu nie brakowało opinii, że Theo, Leao itd. są wypaleni, nie przeskoczą pewnego poziomu i w sumie to trzeba ich sprzedać, póki da się na nich cokolwiek zarobić.
Przyjemną odmianą jest też ogromna jasność wypowiedzi, nieowijanie w bawełnę i odpowiadanie na pytania. Może to kwestia gorączki, ale Sergio nie popada w charakterystyczny dla wielu szkoleniowców słowotok, tylko mówi naprawdę treściwie. Widać też u niego dużą inteligencję emocjonalną i szacunek do rozmówców. Na konferencjach padały niezręczne i nieco dziwne pytania ze strony dziennikarzy spoza Włoch (np. jakieś wyrwane z kontekstu konferencji pytanie od czapy o to, czy Sergio współpracuje z dietetykami) i kiedy można było spodziewać się, że pytający zostanie zbyty albo zgaszony (na sali zapanowała lekka wesołość), Conceicao dopytał tłumacza, czy na pewno dobrze rozumie i z pełną powagą dał odpowiedź o roli profesjonalnego żywienia w sporcie.
Niby detal, ale przecież to miał być gbur z niewyparzonym językiem. A ponieważ jestem złośliwy, dodam w tym miejscu, że Fonseca - anonsowany jako arbiter elegancji - zdążył publicznie zrzucić winę za porażki na piłkarzy nierealizujących jego założeń jakieś lekko licząc pięć do siedmiu razy. Strzelał jakieś fochy, o urągającym powadze naszego klubu regularnym awanturowaniu się i otrzymywaniu kartek za kłótnie o błędy sędziowskie nie wspominając. Fonseca w pół sezonu zarobił czerwoną i 4 żółte kartki (co zresztą sprawia że pod względem dyscypliny był lepszy jedynie od Moraty i Fofany).
Od pierwszego dnia nie wierzyłem w Fonsekę i liczyłem na jego szybkie zwolnienie. Nie miałem żadnych złudzeń, pamiętałem - jak wielu spośród nas - jego przygodę w Romie. Był za słaby warsztatowo, a co jeszcze ważniejsze, nie miał mentalności zwycięzcy ani osobowości. Być może minął tylko tydzień, ale w Conceicao widać trenera idealnie skrojonego pod Milan i pod tę - w sumie niełatwą - grupę ludzi. Nie mamy drużyny pełnej przykładnych profesjonalistów, a raczej amalgamat - od piłkarzy bezproblemowych i niepotrzebujących motywacji aż po takich o ogromnym potencjale, ale krnąbrnych i z charakterem, którzy w żadnej chwili nie uwierzyli w możliwość odniesienia sukcesu pod wodzą kogoś takiego jak Fonseca. Conceicao - a to inna rozmowa. Wielka osobowość i człowiek, który dał im trofeum w pierwszym tygodniu pracy. Lepszego początku nie da się wyobrazić.
Mnie kupił w 100%. Odzyskałem radość z kibicowania i nie mogę się doczekać drugiej połowy sezonu, bo już wiadomo, jaki charakter Conceicao zaszczepi w drużynie. Można powiedzieć, że znowu czuć ten mityczny optymizm :) W tydzień przeszliśmy drogę z piekła do nieba. Niezależnie od tego, jak to się dalej potoczy - dziękuję Sergio, już jesteś naszą legendą!
Oby ten z Sergio został z nami na pare ładnych lat i obyśmy byli właśnie świadkami narodzin pięknej drużyny. Tęsknie za czasami, w których Milan gra na miarę pełni swojego potencjału lub ponad stan nawet, teraz po prostu czuc w powietrzu, ze kroi się coś dobrego. Po dwóch latach wakatu w końcu jest trener na ławce (z całym szacunkiem dla Stefana, ale jego końcówka była tragiczna).
Aura bije na kilometr od Conceicao. ;)
Również podziękowania dla Ginevry oraz wszystkich zaangażowanych w pisanie postów, utrzymanie strony itp, bo to już tyle lat na dobre i na złe, a człowiek dalej tu zagląda.