Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu!
Inter - Milan 0:3! Rossoneri w finale Pucharu Włoch!
Dziś 14 lutego, Dzień Zakochanych, a niewiele jest osób, które kochały klub tak mocno, jak Franco Baresi. Z tej okazji La Gazzetta dello Sport przeprowadziła długi wywiad z legendą, która poświęciła większość swojego życia relacjom z Milanem. LGdS podsumowała to słowa: Są razem od 50 lat i nigdy się nie rozstali, co najwyżej zrobili sobie przerwę, ale szybko zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć. Wiedzą o tym nawet teraz: cokolwiek zrobią od teraz do końca swoich dni, będą połączeni na zawsze.
Na początek cofnijmy się w czasie – czym był Milan dla młodego Franco Baresiego przed podpisaniem kontraktu? "Pamiętam, że byłem fanem Milanu i patrzyłem na te barwy nawet w wieku 10 lat. Przyjechałem do Milanello po raz pierwszy w wieku 14 lat i poczułem się, jakbym wszedł do raju".
Czym był Milan przez całe twoje życie? "Moją miłością. Straciłem matkę i ojca, gdy byłem jeszcze nastolatkiem, a Milan mnie przyjął pod swoje skrzydła, nadał sens wszystkiemu".
Jakie to były lata? "Trudne. Nie było łatwo opuścić moje rodzinne miasto Travagliato i przeprowadzić się do dużego miasta. To były inne czasy, a zmiana była zauważalna. W takiej sytuacja potrzebna była silna psychika".
I taką miałeś? "Tak, zamieniłem ból w gniew i determinację. Tak było przez całą moją karierę".
Zawsze w tym samym mieście, zawsze w tych samych barwach... "Moją historię z MIlanem trudno odtworzyć. Wierzę, że jest bardzo mało takich relacji: Milan nadał sens mojemu życiu i razem wróciliśmy do wygrywania, w tych latach z Sacchim".
Jakie uczucie pozostaje po tym wszystkim? "Wdzięczność".
Jak wygląda sprawa z dwoma pseudonimami: Piscinin i Kaiser Franz, w hołdzie Beckenbauerowi. Piscinin (co w dialekcie lombardzkim oznacza »mały«), którego również używał Gianni Brera (uważany za twórcę włoskiego dziennikarstwa sportowego) – czy nadal podoba ci się w wieku 64 lat? "Jasne, przypomina mi to jedną z osób, do których byłem najbardziej przywiązany: Paolo Maricontiego, masażystę, który był dla mnie bardzo ważną postacią. Wymyślił ten pseudonim – tak mediolański – kiedy byłem jeszcze dzieciakiem grającym w seniorskiej drużynie. Byłem tym najmniejszym w zespole".
Piscinin został głową rodziny Rossoneri. Pojawiły się historie o odrzuconych ofertach z innych drużyn, zwłaszcza w latach Serie B, ale kiedy byłeś najbliżej odejścia? "Jako piłkarz? Nigdy! Nie sądzę, żeby kiedykolwiek był prawdziwy moment możliwego pożegnania. Pozostanie w Milanie było wyborem życiowym. Był tylko ten krótki epizod jako dyrektor w Anglii, po przejściu na emeryturę".
W 2002 roku w klubie Fulham należącym do Mohameda Al-Fayeda (egipskiego biznesmena) – 81 dni jako dyrektor techniczny, a następnie pożegnanie... "W rzeczywistości był to zaledwie miesiąc. Pod koniec sierpnia byłem już z powrotem w Mediolanie. Zrozumiałem, że to nie jest miejsce dla mnie i nawet nie zacząłem pracować. Pępowina z Milanem nigdy nie została przecięta".
A na koniec zostałeś dyrektorem Milanu... "Dzięki Fundacji Milanu widziałem biedę w Kenii, w Maroku. W Libanie bawiłem się na ulicy z dziećmi. Te doświadczenia mnie dopełniły".
Można zatem wysnuć łatwy wniosek: Baresi nie potrafi żyć bez Milanu? "Między Milanem a mną zawsze istniała relacja wzajemnego szacunku, mimo wzlotów i upadków. Moje myśli zawsze były zawsze wokół drużyny i klubu, nigdy wokół mnie – ale wszystko zawsze wracało do mnie. Miałem szczęście, że poznałem odpowiednich ludzi we właściwym czasie".
Na przykład Silvio Berlusconi... "Był jak ojciec i spełnił moje marzenia. Zastrzeżenie numeru 6, gdy przestałem grać, było czymś wielkim".
Gianni Rivera? "Mój pierwszy kapitan. Widziałem jak grał z bliska, w niedzielę, kiedy byłem chłopcem od podawania piłek na stadionie. Na początku miałem problem, żeby zwracać się do niego nieformalnie – czułem, że jest kimś niesamowitym. Ale w rzeczywistości otoczył mnie opieką. Rivera i Bigon, bardziej niż ktokolwiek inny, byli przy mnie każdego dnia, opiekując się mną".
Jak młodzi piłkarze postrzegają Franco Baresiego? "Och, nie wiem... musiałbyś ich zapytać. Ale widzę, że piłkarze Milanu zawsze patrzą na mnie z wielkim szacunkiem. Byłem na tournée z drużyną zeszłego lata w New Jersey i widać było, że wiedzą, kim jestem i co zrobiłem dla klubu. Doradzanie dzisiejszym 20-latkom nie jest łatwe – mamy różne punkty odniesienia, widzimy różne rzeczy".
Co zatem pozostało z Franco Baresiego? "Zobaczymy to z czasem. Zawsze starałem się być szczerym człowiekiem i okazywać odwagę, na jaką zasługiwał klub i kibice Milanu. Ostatecznie Milan był moją drugą rodziną".
Po prostu nie chce brać odpowiedzialności ;]
Równie dobrze mógł sie przecież zaprzeć jak Tomori czy inni :)
Żeby do nas przyjść zgodził się na obniżkę kontraktu bo nie chcieli dołożyć.
Klub stał się biznesem który ma przynosić zyski, Excel ma się zgadzać. Nie to co było za Silvio
Tonali poszedł do Premier League, bo dostał tam konkretne pieniążki. 4 lata kontraktu w UK to jak 8 we Włoszech = rachunek jest prosty. A Milan nie sprzeciwiał się, bo to był też solidny zastrzyk funduszy (tak jak dla Napoli sprzedaż Kvaratskhelii).
I jeszcze słynny "Excel". RedBird to fundusz inwestycyjny, którego zadaniem jest zarabianie, wyjście z inwestycji po X czasie z dużym zyskiem. Berlusconi myślał innymi kategoriami, to były inne czasy. Co zarobił i miał nadwyżki, to sobie mógł pozwolić na sprawienie prezentu w postaci wydania dużej kwoty na transfer. Później przyszły problemy finansowe i to się zakończyło, sami wiemy jak.
Milan może iść drogą tzw. zrównoważonego rozwoju, ale to potrzebne są świetne strzały w postaci transferów pokroju Tijjaniego Reijndersa, gdzie wzrost wartości jest ogromny, a sam zawodnik jest w formie i dużo daje drużynie. Ale w piłce nie jest to takie proste. Fajnie byłoby ujrzeć kolejnych dwóch zawodników na tych samych zasadach (którzy gwarantują liczby, formę, jakość).
Liczenie, że kupi nas jakiś miliarder to pobożne życzenia. Nawet mimo ogromnego majątku, Bernard Arnault woli inwestować w swoje firmy, kupować luksusowe nieruchomości we Francji, a nie przepalać środki na trudne inwestycje w sport (piłkę nożną).
Warto zwrócić uwagę na Inter. Kilka dni temu Suning Group (były właściciel Interu) oficjalnie ogłosiło bankructwo. Klub jest w rękach funduszu z USA i teraz wszystko będzie pod ścisłą kontrolą, oglądanie każdego wydanego euro.
Swego czasu Baggio też bardzo "chciał " odejść do Juve.
Albo Nesta do Milanu też bardzo "chciał".
Widać niewiele wiecie, tylko czerpiecie z baniek na X.
1. Robisz mu zarzut z tego, że dla innego klubu, do którego już nie ma żadnego przywiązania, nie ma żadnej litości i zdziera z nich ile może i to dowodzi jego jakiejś niewierności w stosunku do Milanu? Do Milanu, w którym zgodził się nawet na obniżkę pensji byleby dla niego grać.
2. Nie mam zielonego pojęcia co to w ogóle ma do rzeczy, ale jak już się tak czepiamy tego agenta, to z tego co pamiętam, to jak zmieniał agenta były tylko naciski, żeby nie zmieniał na Raiole, do czego z resztą się zastosował. Ponownie, no straszna niewierność klubowi
3. Jak odmawiasz odejścia z klubu to potem kończysz tak jak Divock Origi, odsunięty od składu, treningów, a nawet drugiej drużyny. I w przypadku Belga, który już coś tam w piłce wygrał i zbliża się do emerytury, to jeszcze można zaakceptować, ale będąc ambitnym, w kwiecie wieku i chcąc przede wszystkim grać, no już tak nie bardzo.
Ale hej, dalej traktujmy legendy klubowe jak ściery, pozbywajmy się oddanych tym barwom zawodników, wywalajmy na zbity pysk wychowanków. Wtedy na pewno będziemy widzieć na boisku zaangażowanie i chęci do gry.
Wiec tutaj taka małą dygresja odnośnie tych wszystkich zapatrzonych w korporacyjne podejście do klubu.
Jak klub zachowuje się jak korpo, to zawodnicy też zachowują się jak pracownicy korpo, czyli, uwaga bo to może być niesamowite odkrycie, "Odbębnij swoje, nie wychylaj się, nie przemęczaj się i zgarnij hajs". Ta "magia Maldiniego i Massary" z której sobie niektórzy robią podśmiechujki polegała właśnie na tym, że traktowali zawodników jak ludzi, a nie jak korpo szczury, a wtedy Ci zawodnicy odwdzięczali się tym samym i nie traktowali meczy jak zmiany 9-17 która trzeba odbębnić, tylko jak szanse do odwdzięczenia się komuś kto im dał szansę.
Nie bez powodu Riso ma jaką opinię jaką ma. Nawet widać to po jego wypowiedziach ostatnich :)
Tomori odmówił a też by wygenerowałby zielony excelik, dołączył do Origiego? Wątpię by tak samo zrobiono z Tonalim
ps. Jak Berlu z Gallianim wypychali Kakę to było ok czy oni mogli? :)
niech redbird wygra tyle, co dwaj wyżej wymienieni, to też będą mogli sobie robić z zawodnikami, co będą chcieli
Oczywiście, że nikt nie przystawił mu lufy do czoła i powiedział, że ma stąd spadać. Ale ktoś mu mógł powiedzieć tak "Wiesz chcemy hajsy, a Ciebie w składzie nie bardzo. Także fajnie by było jakbyś odszedł i dogadał się ze Srokami". No nie jest to jakieś atakowanie gracza, ale jemu też daje jasno do zrozumienia, że nie ma czego tutaj dalej szukać.
Odnośnie menadżera, dalej nie rozumiem co to ma wspólnego z czymkolwiek tutaj.
Ja zaznaczyłem tylko, że Tonali poszedł nawet na takie ustępstwo, że nie zatrudnił najbardziej znienawidzonego tutaj menadżera.
Tonali, jak każdy człowiek, coś jeść musi. To może być zaskakujące, ale żyjemy w kapitalizmie, a to oznacza, że potrzebujesz pinionszków do absolutnie wszystkiego, bo już nawet nie wolno Ci spindolić do lasu, bo ten też należy do kogoś i jak chcesz mieszkać w lesie, to musisz sobie ten las najpierw kupić. I właśnie od tego jest menadżer, żeby Sandro miał hajs na zakup lasu jak będzie chciał do niego spindolić. To, że w coś wierzysz lub kochasz jeszcze nie znaczy, że będziesz za to umierać z głodu, zwłaszcza żyjąc kapitalizmie, który polega na gromadzeniu kapitału ergo mamonie/hajsiwie/zielonych
Przy okazji kolejna dygresja i zaskoczenie dla niektórych. Tak, fundacje też muszą płacić swoim ludziom i część zebranej kasy przeznaczyć na swoje działanie, bo uwaga. Muszą zapłacić za prąd, internet, papier, toner, a ich ludzie muszą mieć co jeść, żeby móc robić to co robią, bo tak działa kapitalizm, a oni w nim żyją.
Kwestia Tomoriego. Nie była to jakaś super duża kwota raczej taka, ze klub wyszedł by minimalnie na plus, do tego trafiła się w momencie w którym ciężko byłoby Tomoriego zastąpić kimś innym. W takim przypadku klub mógł nie naciskać go tak mocno, bo go po prostu potrzebują, a kwota nie była ich zdaniem nie do odrzucenia. Nawiasem mówiąc kwota za Tonaliego, to też była za mała, ale RB najwyraźniej pasowała.
Odniosę się jeszcze do Twojego P.S.
Po pierwsze.
Nigdzie nie napisałem, że jak wypychali Kake, to było ok. Ty za to napisałeś to w takim stylu jakbyś sugerował ,ze tak uważam/mówię, a tak nie jest. Wtedy też mi się nie podobało.
I zobacz, dziwny przypadek, bo po tej zagrywce Milan zaczął się powolutku sypać, bo potraktowano póżniej podobnie Ibre oraz Silve i mieliśmy naszą wspaniałą banter ere.
Po drugie.
Czyli jednak wypychanie zawodnika jest możliwe?
Po trzecie.
Kończę bo mi dadzą bana za pisanie rozprawek XD
Tomori? Litości. Nie byli na musieli, więc tym razem mógł odmówić :)
Gadasz jak jakiś uczeń Sorosa lub Schwaba o zrównoważonym rozwoju który nie ma nic wspólnego z rozwojem, a wyciągnięciu pieniędzy z twojego portfela.
Forza Franco!!!